piątek, 5 kwietnia 2013

Szkoła bez nazwy.


Choroba i przedłużająca się zima, a co za tym idzie dużo czasu, który należy odpowiednio wykorzystać..
Dlatego zaczęłam szukać filmów, których jeszcze nie widziałam. Z milionów tytułów całkiem przez przypadek wpadł mi w ręce film "Szkoła bez nazwy". Tak samo przypadkowo włączyłam "Cudowne dziecko", wówczas się nie zawiodłam. Tym razem również.
Być może z sentymentu do pracy nauczyciela, ale po pierwszym fragmencie wiedziałam, że to będzie to.
Historia przypomina kultowych "Młodych Gniewnych". Młoda, szczęśliwa nauczycielka wkracza w świat doświadczonych przez los dzieci ze schroniska. W schronisku tym mieszkają wraz ze swoimi rodzicami, których życie nie potoczyło się tak jak powinno. Przerażona sytuacją jaką tam zastaję, chcę rezygnować ze swojej pierwszej pracy, jednak poczucie obowiązku i chęć pomocy przezwycięża strachy i lęki.. 
Co się dzieję? Jeśli jeszcze nie widzieliście przekonajcie się sami..
W rolę nauczycielki wspaniale wcieliła się Emily VanCamp, którą zresztą bardzo lubię.
Ja jestem na tak (chociaż "Młodych gniewnych" zawsze stawiam w tej kategorii na pierwszym miejscu)!
Ocena: 9/10.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz